W ostatnich tygodniach stłukłam trzy z czterech najbardziej ulubionych kawowych kubków. Został tylko ten z anielskim skrzydełkiem, ale chwilowo uziemiony w czeluściach zmywarki, wymusił zrobienie kawy w kubku zupełnie do kawy nie pasującym.
Czuję ten dysonans, a obniżone poczucie przyjemności rodzi od rana „łogólną niescęśliwość”. Wszak miałam rzucić się w wir życia, sama w domu i w wielkim mieście, a tymczasem oddaję się li i jedynie pracy, z krótkim przerwami na sprzątanie kocich kudłów. Idealne życie czterdziestoparolatki, zaprawdę powiadam Wam-satysfakcja z wyniku sprzątania szczytuje z rozkoszy.
(Ech, dziś środa-a środa urody doda.
Zrobię sobie zaraz maseczkę, wypiję drugą kawę, wyjdę na spacer z psem i postaram się nie zepsuć sobie tego dnia).
…
Wczoraj wpadł do mnie przyjaciel, który postanowił zmienić swoje życie.
Rzuca pracę i zakłada francuską boulangerie.
Będzie samodzielnie piekł i zapiekał,
robił kanapki, pasty i przetwory,
jest pełen entuzjazmu,
to jest jego Portugalia.
Zazdroszczę mu, ja na te dreszcze emocji, nieprzewidywalność
i budowanie nowego muszę jeszcze trochę poczekać.
…
Miłego dla Was!
Li.
Hej! Gdzie się tlucze i leje tam się dobrze dzieje! !!
aLusia, czyżbyś sugerowała naszej drogiej koleżance zakup porcelany Pickmana? ;D
może czas na nowy etap, który łagodnie, zamiast jakiejś rewolucji, wskazały Ci kubki w swym ofiarnym samobójstwie? :)
Sama go zapytaj, otwiera we wrześniu w Krakowie, na ul. Bartla (Kliny):)
O matko, a ten przyjaciel nie potrzebuje pomocniczki?;) tez bym w cholerę wszystko rzuciła i piekła.
o rety, o tym aspekcie stłuczenia kubków nie pomyślałam:))
Od razu mi lepiej, dzięki Basiu:D
przecież wszystko się tłucze na szczęście ! więc tylko patrzeć…Pięknego dnia!