Zapisałam się na kurs renowacji starych mebli.
Zaczynam w październiku nową przygodę, ahoj!
Poza tym wszystko w najlepszym nieporządku.
Nowe przygody,znajomości, podróże, wpadki, tarapaty,
pisać o tym, nie pisać, this is the question…
Za pisaniem przemawia miłość do literek, przeciwko wścibskie idiotki
piszące mi sążniste komentarze i wpadające do spamu.
Nie chce mi się karmić idiotek moim życiem,
ale z drugiej strony sama jestem głodna pisania.
Zakładanie kolejnego bloga tajne/poufne ?
Na nowo zgłębiać zawiłości kolejnych platform?
Poza tym coraz gorzej widzę z bliska
i oczu moich blask zaczyna przygasać,
jak to przed pięćdziesiątką :)
Koniec wakacji okraszony astrami budzi jak zwykle małe tęsknoty,
choć dalej nie wiem za czym/kim tęsknię.
Łogólnie jakoś. Może za blogiem.
Gusia przerażona maturą, ech… najwyżej poprawi za rok, jak mi buk miły tak jej powiedziałam. A co!
Karolcia skończyła licencjat z oceną „first”, jak skończy studia to pogadamy,
tu jestem niezłomną tradycjonalistką, nie poważam licencjatu,
ale moja duma o tym nie wie i pęka.
Czy pisałam (wiem, że nie, ale chciałam tak zgrabnie zacząć),
że na osiemnaste urodziny Gusi
poleciałyśmy w trójkę do Amsterdamu
i działy się tam rzeczy straszne i śmieszne?
A to po pewnych ciasteczkach waliły na mnie ogromne fale w Ogrodzie Keukenhof,
a staw podobno był płaski jak stół,
a to oblała mnie fontanna, a to płakałam przy obrazach w Rijksmuseum…
zaprawdę powiadam Wam, nie ma lepszych towarzyszy wyjazdów niż moje córki, wracam pełna wrażeń, z pustką w portfelu i znowu mam motywację do pracy!
A propos Amsterdamu: na 4 dni przed wylotem
mój telefon wypluł z siebie połączenie z Holandii.
Sprawa rozwodowa, rozmawiamy, kobieta się żali,
że od 10 lat chce się rozwieść, ale tak jakoś… od 3 lat ma mój telefon,
ale też tak jakoś… i czy może mi przesłać dokumenty pocztą…
bo z tej Holandii do Krakowa nie wie kiedy przyjedzie…
Zapytałam gdzie mieszka i okazało się że pod Amsterdamem.
Gdy jej powiedziałam, że za 4 dni będę przez 4 dni w Amsterdamie
i mogę się z nią spotkać, to nie mogła uwierzyć, płacz i szloch zdominowały naszą rozmowę, że jak to, to ona tyle lat czeka, boi się, odważa się, a tu adwokat do niej przyjeżdża… to się nazywa full wypas usługa, prawda?
Spotkałyśmy się w hotelu, podarowała mi w prezencie swojego syna na cały dzień.
Miał samochód, pojechaliśmy nad morze… jaką tam jadłyśmy rybę!
Zapytałam go, czy lubi holenderskie sery,
bo odkąd na Kleparzu jest sklep z serami holenderskimi,
jestem ich wielką admiratorką.
Powiedział, że ser jak ser, żółty zje.
I tak nieubłaganie idę, bo życie idzie tam gdzie Ty, dopóki idziesz (Lec).
Trzy dni temu musiałam uśpić kota.
To było straszne, smutne i do niczego nikomu niepotrzebne.
Ale i z takich zdarzeń składa się życie.
Ważne, by nie tylko z takich.
Li.
PS. Niedawno poświęciłam kilka nocy na czytanie bloga.
Śmiałam się, płakałam, śmiałam się, turlałam, trzymałam za brzuch,
podziwiałam, pokochałam,
już wielbię, najlepsze co czytałam w internetach,
najsoczystsze, najbarwniejsze,
prześmieszne!
Wchodźta i czytajta, a nie pożałujta!
https://kanionek.pl/
Pamiętam jak trafiłam na Twój blog i czytałam od początku …o rety kiedy to było. Pozdrawiam polaczka
No nareszcie. Październik jakiś lepszy od razu.
Pisz Kobieto, liter nie żałuj, bo cudownie się Ciebie czyta
<3
No ciesze sie ze znowu jestes TU! :) Kotka szkoda, wiadomo… :(
Fajnie, ze z corami podrozujesz, ze licencjat, ze first itd.
Usciski!
notka jak damska torebka – musi zachwycić różnorodnością i nieprzewidywalnością. życzę wielu smacznych serów w godziwym towarzystwie (lub odwrotnie).
Hej Moniko! Napisałam do Ciebie na Messengerze :). Pozdrawiam!
NIE WIERZĘ! *)))
No dobrze, świat trochę pojaśniał.
Cudownie!!!!
Beem, ależ komentuj ile dusza zapragnie! Do spamu wpadają tylko komentarze takiej jednej… no i tradycyjnie Inspektora Leśnego:) Biedak, on tam się już zadomowił:))
Od dawna kocham Kanionka. Nieprawdopodobna osobowość, wszelkie talenty.. No i pisze. Myślisz, że to miło przeczytać, jakie niezwykłe przygody życiowe cię spotkały, ale nie będziesz o tym pisać, bo nie lubisz komentarzy, do spamu z nimi.Ryzykuję straszliwie, ale mam dużo czasu
No wreszcie Li ileż można zaglądać i Bajora widzieć uff, czekam na kolejne!
Jak cudownie znów Cię czytać :)
Pozdrawiam Kasia (vel Hawajska)
Cieszę się, że wróciłaś :)
Ale fajnie znów poczytać Twoje zapiski :-) A Kanionka znamy i hołubimy, ukrywając jednocześnie w otchłaniach internetu, żeby nam się spamerstwo i hejterstwo nie zleciało . Prędzej czy później wszystkie fajne babki i tak tam trafią :-)
Ja tez ☺️Czekałam na nowy wpis
Cieszę że jesteś :)
No w końcu….:)))
…no i doczekałam się wpisu – jak stalkerka (taka umiarkowana) raz w tygodniu wchodziłam na Twojego bloga.
Serdeczności dla kotów i psa :)
życie blogowe jest iebezpieczne..
serdeczności posyłam
Jak miło Cię znowu czytać! Niezmiennie gratuluję cudnych córeczek. Li, pisz proszę, nie przestawaj! Pozdrawiam.
Uf :) dobrze Cię czytać :)
Czytałam o kotku :(( bardzo żal :(
Monika nareszcie jesteś, znowu!!! Pozdrawiam serdecznie, zostałam podwójną Babcią Amelia Klara i Milena Anna moje cudowne parysko-krakowskie wnuczki 😃mają już 8 tyg.
Welcome back!
Sery od Kanionka <3 polecam! Nic (nawet holenderskie z Kleparza) ich nie pobije!
A Kanionek to od Ciebie ściągnięty, jak mogłaś tak długo ani słowa o tym cudzie?
Przywieziona tydzień temu z Mazur, Aniu. Cudowna, oswojona, ewidentnie wyrzucona, postrzelona śrutem, dała się wykąpać, wyprowadzić na spacer na smyczy, myślałam, że jest w ciąży, bo brzuch był wielki, weterynarz w Piszu drapał się po głowie, bo miał zepsute usg i nie umiał policzyć ile będzie kociaków, a weterynarz w Krakowie złapał się za głowę, bo fip. Opowiem Ci przez telefon. Rezydenci na razie ok i oby tak zostało!
No jesteś!
Kanionka mam w linkach i poważam, a także i ser od niej jadłam kozi, z cząbrem i tymiankiem.
Który to kot?